Inwestując po raz pierwszy w fundusz inwestycyjny założyłem sobie, że będzie to inwestycja długoterminowa. Przy takich założeniach przydaje się silna wola.
Inwestując po raz pierwszy w fundusz inwestycyjny założyłem sobie, że będzie to inwestycja długoterminowa. Przy takich założeniach przydaje się silna wola.
Pod koniec roku 2004 miałem bardzo dużo wydatków i zabrakło mi kilka tysięcy. Stanąłem przed trudnym wyborem - albo umorzyć prawie wszystkie jednostki w funduszu, albo pożyczyć pieniądze na miesiąc.
Nie wiem, dlaczego byłem tak cholernie głupi decydując się na umorzenie. Od pierwszej inwestycji (www.cneb.pl/a/fundusze_inwestycyjne) minęło kilka miesięcy mojego inwestowania i całkiem znośnych, ale nie rewelacyjnych zysków:
Mając absolutną pewność, że pożyczone pieniądze mógłbym zwrócić w ciągu miesiąca lub szybciej, z durnej dumy wolałem umorzyć znaczną większość jednostek funduszu zrównoważonego.
15 grudnia dałem zlecenie na umorzenie wszystkiego oprócz 1000 zł, który musiał zostać, aby moje uczestnictwo nie zostało zlikwidowane. Przynajmniej tyle pomyślałem i postanowiłem nie tracić pół roku oszczędzania mając wizję tego, że za pół roku umarzanie jednostek nie będzie mnie już nic kosztowało (w ARCE po 12 mc oszczędzania nie ma już kosztów umorzenia jednostek).
16 grudnia 2004 wypłaciłem większość środków, a zaraz potem:
Dosłownie dzień później notowania zaczęły szybko rosnąć. ARKA weszła w nowy etap wzrostu chwilę po tym, jak umorzyłem większość jednostek. Ale to jeszcze nic - zobaczcie, co się działo w kolejnych miesiącach:
Żeby sytuację jeszcze lepiej ukazać, oto wykres od 5go maja 2004 (kiedy zakupiłem jednostki), do końca 2005:
Pionowa przerywana i gruba kreska to koniec roku 2004.
W momencie zainwestowania cena jednostek poszła w dół i nie powróciła do poprzedniego stanu aż do końca sierpnia 2004. Czyli przez 4 miesiące “zarabiałem” na pokrycie kosztów zakupu jednostek.
A gdy po pół roku powolnego wzrostu, gdy u progu była hossa, ja umorzyłem większość jednostek.
Silna wola. W inwestowaniu długoterminowym jest ważniejsza niż stracona część zysku.
Całe szczęście moje dalsze inwestycje nie były tak nieprzemyślane.
W połowie sierpnia 2007 był spory spadek na giełdzie i wycena wielu funduszy spadła do poziomu z lutego. Pewnie wiele osób w panice wypłaciło swoje pieniądze... bez sensu. Ja się tym nie przejąłem, chociaż jakby mi ktoś zabrał tyle ile straciłem z portfela, to pewnie bym inaczej zareagował .
2 miesiące później wszystko zostało odrobione i mamy poziom z końcówki lipca.
Bardziej dobitnie: giełda w 2 miesiące odrobiła stratę, która zaprzepaściła 5 miesięcy wzrostu od lutego do lipca 2007.
Jeśli chodzi o moje inwestycje, to bardzo dobrze to widać na ARCE Akcji:
Jeszcze a propos ARKI. Można by pomyśleć, że uważam ARKĘ za najlepszy fundusz w Polsce. Tak nie jest. Ja po prostu się tym nie interesuję. Póki dobrze zarabia i jest w czołówce, nie chce mi się nic z tym robić.
Zainwestowałem jakiś czas temu, regularnie odkładam i tylko raz na 2 tygodnie zerkam, czy jeszcze zarabiam. Nie mam czasu tego śledzić na bieżąco, a już na pewno nie chce mi się skakać z jednego funduszu do drugiego - zwłaszcza, że zainwestowałem bezpośrednio w fundusz i musiałbym zapłacić podatek Belki, co zjadłoby całą korzyść ze zmiany funduszu.