Ministerstwo Edukacji Narodowej zaproponowało właśnie, żeby drukowane tradycyjne podręczniki zastąpić ich elektronicznymi wersjami. Zamiast wertowania w książkach, uczniowie mieliby szukać potrzebnych zagadnień w komputerze. Okazuje się jednak, że podobnie jak na e-learning, tak i na e-podręczniki nie wszystkie szkoły są przygotowane.

Resort przygotował projekt rozporządzenia o programach nauczania i podręcznikach. Widnieje w nim dosyć zaskakujący zapis. Otóż wydawcy mogą produkować dla szkół podręczniki na nośnikach CD lub DVD, albo w wersji internetowej.

- Nasze gimnazjum nie jest na to raczej przygotowane. Musielibyśmy mieć więcej komputerów. Teraz dysponujemy dwudziestoma, to stanowczo za mało. Klasy mamy po około 30 osób. Żeby wprowadzić e-podręczniki, każde dziecko musiałoby mieć przed sobą komputer, a najlepiej laptopa. Nie można też zapomnieć o nauczycielach - zauważa Krystyna Wojtas, dyrektorka Publicznego Gimnazjum nr 1 w Trzebini.

Wydać może się, że problem ten rozwiązuje rządowy projekt „Dostęp do komputera dla każdego ucznia”. Zgodnie z jego założeniami każdy gimnazjalista miał dostać laptopa z oprogramowaniem edukacyjnym. Wszystko zakończyło się jednak na obietnicach. Marek Łazicki widzi jednak inne rozwiązanie.

- Przed e-learningiem nie uciekniemy, ale na razie wystarczyłby rzutnik w każdej klasie. To byłoby nawet lepsze rozwiązanie. Chyba realniejsze, niż to, by każdy z uczniów miał przed sobą komputer. Poza tym niełatwo byłoby wszystkich schowanych za monitorami młodych ludzi upilnować, aby zajmowali się tematem zajęć. Przypuszczam, że niejeden z uczniów bawiłby się, zamiast uczyć - mówi.

Zgodnie z projektem ministerialnego rozporządzenia e-podręcznik nie będzie musiał mieć tradycyjnego odpowiednika w wersji papierowej.

- Książki na płytach lub dostępne w internecie to wygodniejsze rozwiązanie, niż dźwiganie książek w plecaku. Czasem musiałam nosić nawet po 8-9 podręczników, a w szkole nie ma szafek, gdzie można by je trzymać - żali się Sara Paszcza, trzecioklasistka z PG nr 1 w Trzebini.

Jej kolega, Karol Szkodziński, nie wierzy, żeby te zmiany szybko weszły w życie.

- Może za kilka lat - kwituje.

Krystyna Wojtas zauważa jeden minus planowanych zmian.

- Dzisiaj dzieci i młodzież spędzają bardzo dużo czasu przed monitorem. To wpływa negatywnie na ich wzrok. Znacznie zdrowsze jest czytanie tradycyjnych książek - przekonuje.

Źródło: Kronika Chrzanowska
Komentarze
Newsletter

Informator Szkoleniowy Ekademia.pl

Bądź na czasie z najnowszymi szkoleniami i kursami internetowymi...

Dołącz do 234 193 czytelników