Nazywam się Kamil Cebulski, moja historia zaczęła się w 2001 roku kiedy to wraz z grupą znajomych otworzyłem internetowy magazyn ESCAPE, poruszający tematykę komputerową. Magazyn jak każdy e-zin był darmowy, a praca nad nim była czystym wolontariatem.
Okres ten, należał do najbardziej pracowitych w moim życiu, zamiast zarabiać to dokładałem do tego interesu, a życie prywatne zostało niemal doszczętnie zrujnowane z powodu braku czasu.
Niemniej jednak to właśnie wtedy nauczyłem się najwięcej. Poznałem język html, potem PHP aż w końcu także mySQL. Jako redaktor naczelny nauczyłem się zarządzać, organizować a także poznałem wiele interesujących ludzi, którzy odmienili moje życie. Jednak najważniejsze co zawdzięczam temu okresowi mojego życia, to totalna zmiana światopoglądu.
Nie chciałem już dobrej i bezpiecznej pracy, nie chciałem etatu informatyka o którym marzyłem, powoli zrozumiałem, że w dzisiejszych czasach potrzeba być samodzielnym, bardziej przedsiębiorczym, a co najważniejsze, uzmysłowiłem sobie, że ja również mogę osiągnąć sukces.
Niezważając na nic otworzyłem wydawnictwo internetowe, a także agencję reklamy internetowej. Nie mając grosza przy duszy, pracując do późnych godzin i opuszczając 43% zajęć w szkolnych, wbrew rad wszystkim moich bliskich oraz znajomych, udało mi się rozkręcić całkiem spory interes. Wtedy spory znaczył taki, do którego nie dokładałem.
Jednak w przeciągu kolejnego roku wszystko się ustatkowało. Prowadziłem wydawnictwo oraz sieć reklamową. Zajęcia te pochłaniały mnie zupełnie. Jednak pojawiały się powoli pieniądze, które pozwoliły mi na dalsze inwestycje.
Wiosną 2003 wraz z przyjacielem Tomaszem Kapelakiem, podjęliśmy decyzję o otwarciu księgarni internetowej. Z racji tego, że mieliśmy ograniczony budżet, postanowiliśmy skoncentrować się na jednym temacie, mianowicie na książkach dotyczących e-biznesu. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Tak powstała obecna firma ESC Poland sp. z o.o. (www.escpoland.pl).
Prowadzenie księgarni pozwoliło mi na zebranie wspaniałego doświadczenia. Dziesiątki rozmów z dostawcami, wizyty na targach branżowych, dostęp do książek o e-biznesie, który z biegiem czasu stał się moją pasją. Do tej pory czytam sporo książek, a moja podręczna biblioteczka liczy już kilkaset tytułów.
Księgarnia stała się moim króliczkiem doświadczalnym. Nigdy nie ukrywałem, że przy jej otwieraniu popełniłem całą masę błędów. Gdybym teraz ją otwierał, na pewno o wiele szybciej odniosła by sukces. Jednak tych kłopotów i błędów nie zamieniłbym na nic innego, gdyż pozwoliły mi się one wiele nauczyć.
Tamten okres był prawdziwym szaleństwem. Stałem się człowiekiem firmą. Oprócz programowania, którym zajął się mój przyjaciel i wspólnik w jednej osobie, zajmowałem się wszystkim. Pracowałem nad nowymi tytułami w wydawnictwie, sprzedawałem reklamy w magazynach internetowych, pakowałem paczki z zamówionymi książkami z księgarni, a także płytami CD z wydawnictwa, jednocześnie projektując i wprowadzając w życie dość zaawansowane kampanie reklamowe w sieci reklamowej oraz powoli opracowywałem metodę nadruku na płytach CD. Prawdziwy człowiek orkiestra, spec od marketingu i pracownik fizyczny w jednej osobie.
W bardzo krótkim czasie strategia naszej księgarni polegająca na koncentrowaniu się na kliencie spowodowała jej sukces, co doprowadziło do zmiany mojej roli jaką odgrywałem w firmie.
Razem z tym wydarzeniem (koniec 2003 roku) wszystko przyjmowało coraz lepszy obrót. Do pracy przy księgarni zatrudniłem pierwszego pracownika. Przejął on odemnie z biegiem czasu dużo innych czasochłonnych obowiązków. Chociaż pracownika to też za dużo powiedziane. Był nim mój brat, który mi pomagał, a obecnie zarządza cała firmą. Dzięki jego pomocy mogłem się bardziej skoncentrować nad rozwojem firmy.
Mimo, że wtedy już zarabiałem całkiem dobrze dopiero rok 2004 zmienił wszystko. Księgarnia ciągle zwiększała sprzedaż, wydawnictwo, mimo pewnych problemów utrzymywało sprzedaż na zadowalającym poziomie. Zmiany zaszły także w sieci reklamowej.
Mianowicie, postanowiłem ją zamknąć. W ramach sieci oferowałem w zasadzie 2 różne rzeczy. Przede wszystkim emitowałem za pomocą zrzeszonych stron www reklamy. Powoli jednak koniunktura spowodowała, że było to raczej nieopłacalne zajęcie. Drugim moim zajęciem w jej ramach było projektowanie i wdrażanie w życie kampanii reklamowych. To z drugiej strony było bardzo dochodowym zajęciem. Jednak wymagało poświęcenia całej masy czasu. A charakter tej działalności sprawiał, że tej pracy nie mógł wykonać nikt inny tylko ja, gdyż to ja się znałem na reklamie, i nie mogłem tutaj zatrudnić kogoś kto by to wykonywał za mnie.
Zamykając sieć reklamową, jednocześnie otworzyłem pierwszą drukarnię płyt CD, która specjalizuje się w nadrukach o niskim nakładzie. To właśnie moje wydawnictwo było początkowo jedynym klientem na płyty CD z nadrukiem.
Również na początku 2004 roku otworzyliśmy 2 kolejne sklepy. Mimo, że pochłaniały całą masę pieniędzy, inwestycje te okazały się strzałem w dziesiątkę. Każda z nich rentowność uzyskała już w pierwszej połowie 2004 roku.
Wszystko układało się pięknie, jednak mimo znaczącego skoku obrotów firmy, jej organizacja pozostawiała wiele do życzenia, gdyż wszystko kręciło się wokół mojej, lub mojego wspólnika osoby. Zdaliśmy sobie sprawę, że bez nas firma załamałaby się, a to jest raczej wbrew teorii pasywnego dochodu i mijało się z obranym przezemnie celem. To co wtedy posiadaliśmy z Tomaszem Kapelakiem to raczej własne etaty, co prawda prezesowskie etaty, ale nie biznes który nas utrzymuje.
Tak właśnie zaczęły się wielkie przemiany organizacyjne. To co mogliśmy zautomatyzować, to zautomatyzowaliśmy, a resztę przekazaliśmy w ręce odpowiednio przeszkolonych pracowników. Do końca roku 2004 firma była zupełnie odmieniona. Można powiedzieć stworzyliśmy ją na nowo. Najważniejsze jednak, że żyła ona własnym, a nie naszym życiem.
Reorganizacja nagle pozwoliła mi odetchnąć. Czas pracy po kilkanaście godzin dziennie już minął. Technologia internetowa teoretycznie pozwala mi kierować firmą z każdego miejsc na świecie, przeznaczając na to nie więcej jak godzinę czasu dziennie. Uzyskaliśmy wraz ze wspólnikiem wolność finansową. Firma była tak zorganizowana, że nie potrzebowała naszej uwagi. Naszym kolejnym zadaniem było ją ciągle powiększać.
Rozwój mojej firmy dał mi wolność finansową, którą pragnąłem osiągnąć od przeszło 4 lat. Kiedy w końcu mi się to udało, mogę sobie samemu powiedzieć, że odniosłem sukces.
Na początku 2005 roku firma przypominałą już to co zwykło się określać tym mianem. Biuro, komputery, kilkunastu pracowników, każdy robi to co do niego należy. Wyspecjalizowały się działy handlu, marketingu, logistyki. Trafiłem na najlepszych pracowników pod słońcem. Moich przyjaciół z nie tak odległego dzieciństwa. Wszyscy oni świetnie się sprawdzali, a ja miałem więcej czasu na dalsze inwestycje.
Miałem zaplecze, dobrych ludzi oraz wspólnika magika jeżeli chodzi o programowanie. Świat pozostawał jeszcze do zdobycia. Pieniądze? Tego zawsze brakowało, jednak firma urosła na tyle, że powoli wychodziła z długów. To był wspaniały okres. Wtedy powstały najciekawsze biznesy jakie keidykolwiek rozkręciłem. Długoby opisywać. Więcj można poczytać na stronie firmowej ESC Poland (www.escpoland.pl).
Ponownie wpadliśmy ze wspólnikiem w wir pracy. Firma prowadziłą się bez naszego udziału, a my tworzyliśmy nowe serwisy, nowe biznesy. Szaleliśmy. Byliśmy w takiej formie przez cały rok. Kiedy to poczuliśmy zmęczenie. Przez ten rok rozkręciliśmy firmę do niebotycznych rozmiarów i przekroczyliśmy magiczną bariere miliona złotych obrotu, potem kolejną i kolejną.
Rzeby być obiektywnym muszę przyznać, że przesadziliśmy trochę z tym rozkręcaniem. Wszystkie stworzone na początku 2005 roku serwisy w drugiej połowie zaczęły się niekontrolowanie szybko rozwijać. Taki dynamiczny rozwój wymagał zastrzyku gotówki. A zyski generowane przez firmę i zwrot z inwestycji nie wystarczał.
Musieliśmy przystopować. Chcieliśmy przystopować. Rok 2006 był rokiem odpoczynku. W tym czasie wszystkie posadzone przez nas ziarna rosły. Rosły bardoz szybko. Zyski z każdego miesiąca były przeznaczane na rozwój. Nowe biurka, komputery, miejsca pracy, serwery, łącza. Więcej biurek, więcej komputerów, jeszcze szybsze serwery i jeszcze więcej miejsc pracy. Wszystki się samo kręciło a my nieco odpoczywaliśmy. Mieliśmy już dość pracy.
Rozkręcaniu firmy poświęcaliśmy wszystkie soboty, niedziele. Pracowaliśmy wszędzie w szkole, w autobusie, w pociągu. Ciągle zajęci, ciągle niewyspani. Przerwy świąteczne to była dobra okazja do nadrobienia zaległości. Chcieliśmy z tym skończyć i 2006 rok w naszej firmie był rokiem odpoczynku.
Przez ten czas dużo podróżowałem. Dużo czytałem, uprawiałem sporty. Zwiedziłem kraj i europę. Czerpałem z życia. Poznałem moją obecną żonę Monikę, urządziłem mieszkanie, bawilem się. Najlepsze, że przez cały ten czas firma rosła bez mojego wielkiego zaangażowania.
Moja przygoda z biznesem zaczęła się od magazynu elektronicznego, zawsze ciągnęło mnie w stronę pisarstwa, dziennikarstwa itp. Kiedy dysponowałem czasem, latem 2006 roku, napisałem książkę "Efekt Motyla" opowaidającą o tym, jak jedna decyzja w moim życiu zaważyła nad biedą lub bogactwem. Okazało się, że "Efekt Motyla" stał się bestsellerem i jak można wyczytać z komentarzy czytelników zmotywował wielu ludzi do działania.
Po sukcesie książki coraz częściej byłem zapraszany na różne konferencje dotyczące przedsiębiorczości wśród młodych ludzi, zaczęła się mną interesować prasa, która nazywała mnie od Polskigo Bila Gatesa do najmłodszego milionera w Polsce. Stałem się przykładem, maskotką lub też symbolem sukcesu młodego człowieka na arenie biznesowej. Czy mój sukces był aż tak duży? Nie mnie to oceniać.
Po zaangażowaniu prasy książka sprzedawałą się coraz lepiej, a do mnie zaczęli pisać ludzie z podziękowaniami za książkę, która otworzyła im oczy i pomogłą w biznesie. Inni zadawali pytania, a ja im pomagałem. Zrozumiałem, że w Polsce jest tysiące mądrych, młodych ludzi, którzy pragną otworzyć swój własny biznes. Zrozumiałem też, że dysponuje ogromną wiedzą z zakresu rozpoczynania małego biznesu, którą warto dzielić się z innymi. Były dni, w któych po 5-6 godzin odpisywałem na maile czytelników, znowu zaczęło mi brakować czasu. Jeżeli ludzie potrzebowali mojej pomocy, postanowiłem działać o wiele skuteczniej niż ciągle odpowiadać pojedynczym osobom. Zimą 2006 roku postanowiłem założyć fundację promującą przedsiębiorczość. Tak powstała Fundacja Kamil Cebulski Business Education (www.kcbe.pl).
Przy budowaniu fundacji wykorzystałem całą swoją wiedzę i doświadczenie, a jako odnoszący sukcesy "przedsiębiorca małolat", który zakłada fundację byłem bardzo medialny. Pomogło mi to ruszyć z fundacją. Rok 2007 był rokiem fundacji. Co prawda doglądałem spraw w firmie, jednak budowa fundacji mnie wciągnęła zupełnie. Mogłem spowrotem wrócić do dobrze wspominanych czasów, kiedy to pracowałem nad budową firmy po 16-18 godzin na dobe!
Celem fundacji jest promowanie przedsiębiorczości, zwłaszcza wśród młodzieży. Zanim móc to skutecznie zrealizować musiałem najpierw przeprowadzić kilka ciekawych projektów. Pozyskać wolontariuszy do współpracy oraz pieniądze na działalność. Zrealizowaliśmy te cele bardzo szybko. Bardzo szybko fundacja zaczęła się sama finansować. Na cele fundacji przekazałem wszelkie wpływy ze sprzedaży swoich książek. Co jakiś czas organizujemy szkolenia, środki z któych pozwalają na podstawowe adminsitracyjne wydatki takie jak księgowa, telefon czy znaczki pocztowe. Posiadamy także projekty, medialne takie jak darmowy magazyn internetowy o przedsiębiorczości, a także program video do obejrzenia w internecie, w którym prezentuje swój punkt widzenia. Oprócz tego organizujemy lekcje przedsiębiorczości i spotkania młodzieży z ludźmi sukcesu. Fundacja jest moim oczkiem w głowie i długo mógłbym na jej temat opowiadać. Więcej informacji znajdziesz na jej stronie internetowej www.kcbe.pl.
A czym się zajmuję teraz?
Dużo czytam, dużo piszę, nowe książki i artykuły, swoje przemyślenia publikuje na blogu. Tworzę nowe biznesy, organizuję konferencję, jeżdzę po Polsce, spotykam się z młodzieżą w gimnazjach i szkołach średnich tłumacząć podstawy przedsiębiorczości. Tworzę nowe miejsca pracy, podróżuję, poznaję nowych ludzi, uczę się nowych rzeczy. Buduję nową siedzibę firmy i swój wymarzony dom. Czasami się bawię, a niekiedy pracuję. Prowadzę firmę oraz fundację jednocześnie. Jestem prezesem ESC Poland sp. z o.o. (www.escpoland.pl) oraz prezesem Fundacji Kamil Cebulski Business Education (www.kcbe.pl).
To by było chyba na tyle jeżeli chodzi o mnie. Tak przedstawia się moja historia do chwili obecnej. Nie namawiam cię do zorientowania się czym zajmuje się moja firma i fundacja. Zakładam, że już to zrobiłeś. Najlepszą rzeczą jakąteraz możesz zrobić to lektura mojego bloga i zapisanie się na liste mailingową, dzięki której będziesz dostawał na skrzynkę mailową najnowsze wpisy. Dzięki temu będziesz dostawał moj przemyślenia regularnie oraz będziesz zawsze na bierząco, a musisz wiedzieć, że robimy niekiedy fantastyczne rzeczy.