Oto moje prognozy dla rynku internetowego w nadchodzącym czasie:
E-handel
Mimo iż sklepy internetowe informują, że nie odczuły bardzo kryzysu i obroty cały czas rosną, to moja obserwacja rynku handlu internetowego wskazuje na znaczną zmianę struktury "e-koszyka". Klienci zdecydowanie mniej chętnie niż w 2008 roku kupują produkty i usługi typu premium, wybierając raczej te tańsze.
Polacy nie przestali kupować, ale wydają pieniądze ostrożniej. 2009 może więc być paradoksalnie dobrym rokiem dla tych przedstawicieli e-handlu, którzy skupiają się na dostarczaniu tanich produktów i usług.
Sądzę, że obroty w e-handlu wzrosną w tym roku zabierając kolejne pieniądze tradycyjnym sklepom.
Web 2.0
Aktualizacja 2017-06-26 - nie miałem racji. Nie doceniłem tego, jak bardzo portale społecznościowe zawładną ludźmi, jak bardzo taka forma płytkiego kontaktu będzie popularna. I choć reklamy w social media są z zasady znacznie mniej skuteczne niż w targetowanych mediach, to sama skala sieci społecznościowych czyni z nich bardzo dochodowe sieci reklamowe - jak TV.
Gorzej widzę sytuację serwisów społecznościowych, których pozycja wynika z niepoliczalnej wartości zarejestrowanych użytkowników, a nie z pomysłu na
biznes o stabilnych podstawach.
Jestem przekonany, że najpóźniej w 2010 roku będziemy mieli kolejnych krach dot.comów, tym razem jednak będzie to krach web 2.0.
Jeśli w 2009 albo w 2010 roku którykolwiek z dużych serwisów społecznościowych wejdzie na giełdę, oberwie mu się tak samo, jak
classmates.com i będzie to początek końca bańki web 2.0, która dzisiaj nie różni się niczym od sytuacji sprzed 2000 roku - portale wycenianie na setki milionów, czy nawet miliardy dolarów, które nie zarabiają i raczej zarabiać prędko nie będą.
Model biznesowy portali web 2.0 - zarabiamy na reklamie - jest skazany na porażkę, ponieważ ich użytkownicy mają inny Chwilowy Stan Emocjonalny (opisany już w CNEB). Oni nie szukają rozwiązań (tak, jak w Google, które na reklamie zarabia miliardy), ale rozrywki i przyjaźni. Nasza-klasa i spółka zdają się jednak tego nie widzieć - vide integracja n-k.
pl z
allegro.
pl i fotka.
pl ze Świstakiem.
Google zarabia na reklamie, ponieważ ludzie korzystają z Google w celu znalezienia rozwiązań swoich problemów, jakie by one nie były. Mają więc odpowiedni Chwilowy Stan Emocjonalny, aby coś im sprzedać.
Serwisy społecznościowe są jak pub, dyskoteka czy restauracja. Idziemy tam, by fajnie spędzić czas w towarzystwie ludzi - niekoniecznie znajomych. W takich miejscach można
sprzedaż alkohol, ew coś do jedzenia.
Wyobraź sobie teraz, że idziesz do pubu ze znajomymi, a w barze na półkach obok alkoholu stoją pudełka z podpaskami, laptopy, telewizory itp. Kupiłbyś? Ta sama sytuacja, ale teraz kelner proponuje Ci drinka oraz założenie lokaty w banku. Założyłbyś?
Nie. Ponieważ nie to masz w tej sytuacji w głowie.
Reklamy w serwisach społecznościowych to nic innego, jak sprzedawanie w barze sprzętu RTV oraz usług finansowych. To nie idzie w parze i iść pewnie długo nie będzie. Dowód? YouTube.com nie zarabia tak, jakby tego Google sobie życzyło. Powód? Dokładnie ta sama sytuacja, jak w naszej-klasie.
Aktualizacja 2017-06-26 - Jak wyżej, skala sieci wygrała z mniejszą skutecznością takich reklam.
Albo serwisy web 2.0 to zrozumieją, albo są skazane na śmierć, gdy krach nadejdzie, a na pewno nadejdzie, bo na dłuższą metę wycenianie czegoś, co nie zarabia i zarabiać raczej nie będzie tak wysoko musi się skończyć.
Jest na świecie przynajmniej jedna
firma, która robi to, co powinny robić portale web 2.0, aby zarabiać. Ale o tym innym razem.